Śmierdzący problem

Śmierdzący problem
Rozrzucone śmieci pojawiają się w Myślenicach, Osieczanach, Drogini, Łękach i Bulinie

Zazwyczaj lądują w przydrożnych rowach, na przystankach, przy ścieżkach spacerowych, rowerowych i na parkingach. Rzadziej na prywatnych posesjach, ale takie sytuacje również miały miejsce. Śmieci podrzucane są zazwyczaj nocą. Często wśród nich znaleźć można zużyte pieluchomajtki

Mieszkańcy Myślenic, Osieczan, Drogini, Trzemeśni i Łęk mają dosyć „Śmieciarza” lub „Pampersa” jak nazywają sprawcę w różnych rejonach. Mimo, że myślenicki sąd ukarał jednego z mieszkańców Osieczan za zaśmiecanie przystanku, nie ma dowodów na to, że to on zasypuje odpadami okolicę. Sprawa ciągnie się od kilkunastu miesięcy

- Co mogę powiedzieć, żeby można to było zacytować? To bardzo dobre pytanie… co czuję? Złość, odrazę, smród. Jestem wnerwiony, bo wystarczyłoby raz z nami posprzątać, to co ktoś wyrzuca, żeby przekonać się jak to jest. Po jednym razie zbierania zużytych pampersów od razu by się takiemu odechciało śmiecić – mówi jeden z pracowników urzędu miasta odpowiedzialny za utrzymanie czystości. Jak przyznaje, w samych Myślenicach podrzucone śmieci zbierał już kilka razy ze ścieżki rowerowo-biegowej na Zarabiu, z drogi prowadzącej na Chełm przed imprezą rowerową Bike Maraton, z parkingu przy stadionie Orła Myślenice, a nawet z parkingu nad basenem na Osiedlu Tysiąclecia. - Zawsze jest tak samo. Przychodzimy rano do pracy i dostajemy cynk, gdzie tym razem wylądowały śmieci – mówi. W żargonie odpadki funkcjonują jako „spadochrony”, czy „białe meduzy”, jednak do śmiechu nie jest nikomu, kto natknął się na takie pozostałości lub przyszło mu je zbierać.

„Dzikie wysypiska” zazwyczaj powstają pod osłoną nocy. Pojawiają się nieregularnie na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Zarówno opowieści mieszkańców jak i materiał fotograficzny straży miejskiej potwierdzają, że wśród nich znaleźć można nie tylko charakterystyczne zużyte pieluchomajtki, substancje ropopochodne, lakiery, ale również opakowania po jedzeniu, butelki, obierki po ziemniakach, czyli to co wyrzucamy do kosza każdego dnia. Jednak w tym przypadku, ktoś wspomniany kubeł zastępuje przestrzenią publiczną.

 

Każdy ma jakieś granice

Niedawno w sieci pojawił się list otwarty mieszkańców Drogini apelujących o pomoc. „Gdy śmieci pojawiły się obok naszych posesji pierwszy raz, wszyscy byliśmy przekonani, że jest to tylko jednorazowy incydent, że ktoś przejeżdżał i pozbył się «śmierdzącego problemu». Jednak to był dopiero początek działań tzw. «Śmieciarza», czy też jak go tutaj nazywamy – «Pampersa». Śmieci zaczynały pojawiać się coraz częściej, zazwyczaj w czasie weekendu i w różnych częściach wsi. Odpady wyrzucane są do tej pory na jezdnię, pobocza, a nawet na podwórka tych, którzy odważyli się interweniować u służb porządkowych”– piszą.

Aby dokładniej zbadać sprawę umawiamy się z sołtysem i grupą mieszkańców. Komunikują się szybko. Zaledwie w kilka minut po naszym przybyciu rozmawiamy już z kilkoma osobami. To urokliwa miejscowość z widokiem na zalew dobczycki. Tu nikt nie mija nas obojętnie. Każdy kolejno przejeżdżający kierowca zna sprawę i ma coś do powiedzenia.

Jak opowiada sołtys Wojciech Włodarczyk w Drogini śmieci wyrzucono m.in. przed Bożym Ciałem. -Sprzątaliśmy wszystko w pośpiechu, żeby zdążyć przed procesją - dodają mieszkańcy. Jak się okazuje śmieci znajdowano tutaj jeszcze dwa razy. -Po zmroku jak to na wsi, jest ciemno, nie wszędzie mamy oświetlenie, co sprzyja ich podrzucaniu - zwraca uwagę rozmawiająca z nami grupa.

Sprawa „Śmieciarza” jak nazywa się tutaj sprawcę zbliżyła mieszkańców. Są zdeterminowani, czujni i gotowi do współpracy. Pozostają w stałym kontakcie, dzięki czemu zbierają coraz więcej informacji. Na niektórych domach pojawił się monitoring, a nagrania sprawiły, że kojarzą pojawianie się śmieci z konkretnym samochodem, czy raczej z jego właścicielem. Jednak co zgodnie podkreślają; nikogo nie złapali za rękę. -Sami go nie złapiemy, potrzebujemy pomocy. Jak się czujemy? -Bezradni, czasami brak nam już sił. Deprymujące jest to, że ta osoba zostaje bezkarna. Trudno powiedzieć kto i dlaczego z nami tak pogrywa - słyszę w odpowiedzi.

Nie kryją złości, ani tego, że każdy człowiek ma pewne granice, a te przekracza nieznany sprawca. Pytani czy nie przeszło im przez myśl samodzielnie wymierzyć sprawiedliwość, przyznają że myśleli o tym, aby zwrócić śmieci pod adres, który ustalili, ale „to nie my jesteśmy od wymierzania sprawiedliwości” w dodatku „nie mamy stuprocentowej pewności” - wyjaśniają. Chcą działać w granicach prawa. „W niczym nie zawiniliśmy, nie chcemy być tacy jak on”. Dlatego napisali list otwarty, który trafił do mediów. Na co dzień są w stałym kontakcie ze strażą miejską.

Zaczęło się od przystanku

Szukając pierwszych śladów dotyczących zanieczyszczania okolicy, trafiamy na zawiadomienie, jakie zimą 2014 roku sołtys Osieczan na prośbę mieszkańców złożyła w Urzędzie Miasta i Gminy. Dotyczy pojawiających się w miejscach publicznych obierków z ziemniaków i tzw. sieczki stosowanej do przyrządzenia paszy. Tutaj mieszkańcy nie są tak chętni do rozmów jak w przypadku Drogini. -Nikt nie chce się narazić - słyszymy od kilku osób. Nikt z naszych rozmówców nie godzi się na podanie nazwiska, ale mieszkańcy jak w każdej małej miejscowości swoje wiedzą. -Dobrze, że ktoś się tym interesuje, ale potrzebne są efekty - zwracają uwagę.

Na te liczyła straż miejska, która na poważnie potraktowała zgłoszenia o regularnym zaśmiecaniu przystanku w Osieczanach. Strażnicy wielokrotnie jeździli w to miejsce. Starali się trafić w moment, kiedy ktoś podrzuci śmieci. Tak było 12 maja 2015 roku. Około godz. 23:40, kiedy pod wyznaczone miejsce podjechał biały samochód. Wysiadł z niego mężczyzna w kominiarce, a po chwili wyciągnął z bagażnika worek ze śmieciami i zaczął wysypywać je na przystanku. Wtedy funkcjonariusze złapali go na gorącym uczynku.

W biurze strażników ta sprawa doczekała się własnego segregatora. - W tym przypadku zbieramy dokumentacje od 2014 roku – mówi komendant Tomasz Burkat. Największym sukcesem w sprawie zaśmiecania przystanku w Osieczanach było nakrycie mieszkańca Osieczan. - Zasadzkę przygotowaliśmy w godzinach nocnych, ponieważ z naszych ustaleń wynikało, że to właśnie wtedy wyrzucane są śmieci – wyjaśnia komendant.

Postępowanie w takich przypadkach nie jest łatwe

Strażnikom miejskim udało się skierować sprawę przeciwko mężczyźnie do sądu, a wniosek o zaśmiecanie wiaty przystankowej obejmował okres od 27 lutego do dnia 12 maja 2015 roku. -To był chyba jeden z najgorszych przystanków - przed myślenickim sądem zeznał jeden z pracowników RPGK. -Rzadko się zdarzało, żeby inny tak wyglądał. Był jedynym na którym znajdowaliśmy tyle rozrzuconych śmieci. Jak to co się z nimi robi? Sprząta się i ładuje, na tym polega nasza praca - wyjaśniał podenerwowany.

Roman Strzelczyk jako oskarżyciel publiczny reprezentujący straż miejską, w mowie końcowej wnosił o ukaranie obwinionego aresztem w wymiarze 30 dni lub karą grzywny w maksymalnej wysokości 5000 zł i obciążeniem go kosztami procesu oraz o nawiązkę w wysokości 1000 zł na rzecz gminy. Zwracał uwagę, że mężczyzna działał umyślnie w celu uprzykrzenia życia lokalnej społeczności i utrudniając pracę straży miejskiej. -Sąd orzekając karę wobec obwinionego powinien wziąć pod uwagę przede wszystkim stopień winy, społecznej szkodliwości czynów, sposób działania i motywację sprawcy - argumentował.

Proces był długi. Postępowanie w takich przypadkach nie jest łatwe. Przed myślenickim sądem odbyło się kilkanaście rozpraw, podczas których przed kamerami wielokrotnie przesłuchiwano świadków. Wyrok jaki zapadł 26 września 2016 dotyczy tylko jednego dnia -12 maja 2015, kiedy to strażnikom udało się nakryć sprawcę na „gorącym uczynku”.

Pozostałe dowody dostarczone przez strażników, takie jak nagrania z monitoringu na którym widoczna jest postać w kominiarce wyrzucająca śmieci, w ocenie sądu nie pozwalają ponad wszelką wątpliwość zidentyfikować osoby na filmie. Takich wątpliwości nie było w przypadku zaśmiecenia z 12 maja 2015.

Pomimo, że obwiniony nie przyznał się do winy, sąd zdecydował się na grzywnę w wysokości 2000 zł, zwalniając go z kosztów sądowych i nawiązki na rzecz gminy. Jak uzasadniła sędzia Sylwia Mąsior; przemawia za tym sytuacja materialna obwinionego. Sąd wziął pod uwagę, że mężczyzna „dopuścił się tego czynu umyślnie, z zamiarem bezpośrednim”, oraz że „był już wcześniej karany za podobne wykroczenia i za nic ma te wyroki”. Te dotyczyły zaśmiecania miejsc publicznych; wiaty przystankowej oraz lasu i podobnie jak w tym przypadku zostały wszczęte na wniosek straży miejskiej.

Obwiniony nie stawił się na rozprawie 26 września, na której zapadł nieprawomocny wyrok. Nie udało nam również zastać go w domu, kiedy próbowaliśmy zdobyć komentarz w tej sprawie. Przed oddaniem tego numeru Gazety do druku, przed Sądem Okręgowym w Krakowie toczyła się sprawa w której ten sam mężczyzna oskarżony jest o znieważenie funkcjonariuszy straży miejskiej. W pierwszej instancji, w dniu 3 marca 2016 roku zapadł nieprawomocny wyrok jakim było 6 miesięcy ograniczenia wolności polegającego na wykonywaniu nieodpłatnie prac społecznych w wymiarze 32 godzin miesięcznie.

Smutny epilog

Równo tydzień po ogłoszeniu wyroku w sprawie zaśmiecania przystanku w Osieczanach, 3 października straż miejska była ponownie wzywana do tej miejscowości. Jak czytamy w notatce służbowej; „Na miejscu stwierdzono kilkanaście sztuk zużytych artykułów w postaci pieluchomajtek oraz śmieci gospodarstwa domowego”. Leżały rozrzucone na drodze oraz poboczu w rejonie mostu osieczańskiego na rzece Rabie. Po raz kolejny trudno wskazać winnego, ale jedno jest pewne, sprawa zanieczyszczania regionu jeszcze się nie skończyła.

 

Głos w sprawie zabiera

Tomasz Burkat, komendant straży miejskiej:

 

W opisywanej sprawie zrodziła się potrzeba solidarności społecznej w zwalczaniu i piętnowaniu wandalizmu, wymierzonego przeciw przyrodzie i człowiekowi. Budujące jest to, iż funkcjonariusze straży miejskiej nie są osamotnieni w wykonywaniu swojej powinności, ich determinacja została pozytywnie oceniona przez społeczeństwo, a powszechna dezaprobata dla przejawów łamania prawa zamieniła się w tzw. „sąsiedzkie czuwanie”. Dlatego myślę, że zbudowana atmosfera dobrej współpracy mieszkańców i straży miejskiej sprawi, że będą czujni i gotowi zgłosić odpowiednim organom podobne działania.

Aktywizacja ludzi, którym bez wątpienia zależny na tym, aby ich malownicza miejscowość nie kojarzyła się z rozsypanymi śmieciami lub słynnymi już pieluchomajtkami niebawem zapewne przyniesie efekty w postaci kolejnego wniosku do sądu.

To między innymi dzięki świadkom, którzy rozpoznali na nagraniach z monitoringu sprawcę zniszczeń i zaśmieceń wiaty przystankowej został postawiony zarzut i dzisiaj mamy wyrok prawomocny. Co do ostatniego nieprawomocnego wyroku w którym zasądzono 2000 zł grzywny uważam, że jest ona relatywnie niska, dlatego po otrzymaniu uzasadnienia będziemy składać apelację, nie zamierzamy pobłażać sprawcy zaśmieceń.

Natomiast jako komendant, ale również mieszkaniec Osieczan słowa uznania i podziękowania, kieruję do wszystkich osób, które swoją postawą, udziałem w poszczególnych postępowaniach karnych jako świadkowie, lub występując w roli publiczności podczas ostatnich rozpraw sądowych. To właśnie ci ludzie udowodnili, że nie jest im obojętne to co się dzieje wokół ich podwórka, odważyli się i głośno powiedzieli stop zaśmiecaniu, naszych ulic i okolicy w której żyjemy.

Historia „śmieciarza” na pozór wydaje się być niekończącą się opowieścią, wiele zależy od niego samego, ale również od nas. W tym miejscu chcę również podziękować wszystkim funkcjonariuszom straży miejskiej, którzy w trudnych chwilach pozostawali niezłomni i wiem, że na nich można polegać, taka bowiem jest ich służba sumienna i wytrwała. Ze swej strony zapewniam, iż dołożymy wszelkich starań, aby godnie i sumiennie wypełniać powierzone nam zadania oraz efektywnie służyć mieszkańcom naszej gminy.

Piotr Jagniewski Piotr Jagniewski Autor artykułu

Reporter, redaktor, fotograf. Lubi dobrze opowiedziane historie i ludzi z pasją, którzy potrafią się nimi dzielić. Z gazetą związany w latach 2006-2018. W latach 2014-2018 pełnił funkcję redaktora naczelnego. (REPORTAŻ, WYWIAD, WYDARZENIA, LUDZIE, SAMORZĄD)