Wspomnienia Janusza Moszumańskiego

12 maja 2010 Wydanie 18/2010
Wspomnienia Janusza Moszumańskiego
Janusz Moszumański burmistrza w latach 1990-1992

Wspomnienia Janusza Moszumańskiego burmistrza w latach 1990-1992

Burmistrzem Myślenic zostałem w wyniku skomplikowanej procedury konkursowej, ogłoszonej w prasie, przeprowadzonej przez komisję konkursową i następnie przyjętej przez Radę Gminy Myślenice w drodze demokratycznego głosowania. Była to kontynuacja kadencji mojego poprzednika Pana burmistrza Kozłowieckiego, odwołanego przez Radę. Pozytywne przegłosowanie mojej kandydatury na burmistrza Myślenic nastąpiło na sesji Rady w dniu 6 grudnia 1990.

Sytuacja polityczna w Radzie była skomplikowana. Przegłosowanie mojej osoby kolidowało z preferencjami i ustaleniami ważnego czynnika politycznego Rady, jakim bez wątpienia była Delegatura Zarządu Regionu Małopolska NSZZ Solidarność w Myślenicach. Delegatura miała swojego faworyta, którego oficjalnie popierała. Ja również byłem członkiem Solidarności, ale nie miało to istotnego znaczenia.

 Równie ciekawa była sytuacja polityczna w samej Radzie. Co prawda, to aż 29 radnych (na 32 w sumie) zostało radnymi z rekomendacji Solidarności. Jednak życie samorządowe, a także różna wrażliwość radnych na samo pojęcie demokracji lokalnej oraz samorządności i reprezentowania interesów lokalnych, spowodowało wyodrębnienie się w składzie Rady trzech Klubów Radnych: Klubu Solidarnościowego, Klubu Obywatelskiego (samorządowego) oraz Klubu Wiejskiego (w którym większość miała Solidarność RI). W pierwszej turze głosowania głosy rozłożyły się zgodnie z preferencjami klubowymi. Ja dostałem poparcie Klubu Obywatelskiego (samorządowego). W tej turze odpadł kandydat Klubu Wiejskiego. W drugiej turze część członków Klubu Wiejskiego poparła moją kandydaturę, część wstrzymała się od głosu. Klub Solidarności w całości poparł swojego kandydata. W ten sposób zostałem wybrany bezwzględną większością głosów.

Zaraz po moim wyborze przewodniczący Delegatury NSZZ Solidarność stwierdził, że „wybór akceptuje, ale będzie uważnie patrzeć mi na ręce”. Zrozumiałem wtedy, że moja praca będzie przynajmniej trudna i stresująca.

Nie sądziłem jednak, że będzie to polegało na tym, że Delegatura Solidarności w Myślenicach zamiast zajmować się sprawami związkowymi i bezpieczeństwem socjalnym pracobiorców, będzie się zajmowała głównie ... pracą Urzędu Miasta (nie mając w tym zakresie żadnej kompetencji ani delegacji prawnej).

Na każdej sesji Rady Miejskiej przedstawiciel Delegatury Solidarności wstawał i mówił „Urząd Miasta działa źle”, bez względu na to, co byśmy zrobili i jak byśmy zrobili. Dodatkowo w krakowskim Tygodniku Solidarność Małopolska, niemal, co tydzień w rubryce „z regionu” ukazywała się negatywna „informacja” (donos!), godząca w dobre imię Gminy i burmistrza. Szkodziło to wizerunkowi Gminy i Wojewoda Małopolski pytał mnie często na spotkaniach z burmistrzami: „Panie burmistrzu, co to się u Pana dzieje, że Solidarność tak pana nie lubi i krytykuje?”. Nie byłem w stanie logicznie odpowiedzieć na to pytanie.

Starałem się zracjonalizować stosunki z Delegaturą Solidarności, zwłaszcza, że sam byłem fanem Solidarności, identyfikowałem się z nią ideowo i wręcz zależało mi na dobrych stosunkach ze Związkiem. Niestety bez powodzenia. Na jednym z zebrań zażądano ode mnie wręcz, żebym „przestał się przyjaźnić z Przewodniczącym Rady Miasta i Gminy!” Oczywiście nie mogłem spełnić tej prośby zarówno z uwagi na sympatię i szacunek dla Przewodniczącego, jak też ze względu na lojalność wobec Przewodniczącego i Radnych. Lojalność wobec Rady postawiłem wyżej od dyspozycyjności i poprawności politycznej.

Rozumowanie Delegatury Solidarności było proste, ale sprzeczne z wymogami demokracji: jeżeli 29 Radnych zostało wybranych przez obywateli z rekomendacji Solidarności, to Radni ci powinni być dyspozycyjni wobec Delegatury, a nie lojalni wobec wyborców, których przecież reprezentowali. Oczywiście tak być nie mogło, gdyż demokracja lokalna wręcz zakłada lojalność Radnych wobec tych, którzy ich wybrali, a nie wobec politycznego dysponenta. Tak po prostu nakazuje sumienie i kodeks Radnego.

Zaczęło się więc nękanie burmistrza w inny sposób. I tak: poparcie starań Radnego o telefon (Radny ten był jednocześnie Wiceprzewodniczącym Sejmiku Małopolskiego!), co było moim statutowym i służbowym obowiązkiem, potraktowano jako przejaw korupcji i ogłoszono to w Tygodniku Solidarność Małopolska! Poparcie kandydatury mieszkańca Myślenic na dyrektora Urzędu Skarbowego w Myślenicach, potraktowane zostało jako „wspieranie przez burmistrza komuchów”. Sytuacja tymczasem była taka, że na to stanowisko dyrektor Izby Skarbowej z Krakowa miał dwóch kandydatów (mieszkańca Wieliczki –adiunkta AE W Krakowie i właśnie tego prawnika z Myślenic). Nie poparcie mieszkańca Myślenic powodowało automatyczną nominację na to stanowisko mieszkańca Wieliczki. Każdy normalny człowiek poparłby właśnie mieszkańca Myślenic. Tymczasem Delegatura Solidarności rozpętała burzę polityczną, która skończyła się odwołaniem w listopadzie 1991… Przewodniczącego Rady Miasta! Zarówno ja, jak też Przewodniczący Rady, nie mogliśmy temu kandydatowi wydać innej opinii jak pozytywną! Pomijam już fakt, że zapoznałem się z aktami osobowymi tego kandydata i nie znalazłem najmniejszych przeciwwskazań dla pozytywnego zaopiniowania tej kandydatury. Zresztą nawet gdybym udzielił negatywnej opinii, to kandydat ten i tak zostałby powołany, gdyż decyzja należała wyłącznie do Izby Skarbowej w Krakowie (Ministra Finansów, którym wtedy był prof. Balcerowicz).

Wtedy sobie uzmysłowiłem, że jest prowadzony wobec mnie i Urzędu bezprzykładny atak polityczny. Każdy pretekst był dobry. Kolejny dotyczył mojego zastępcy, który miał lewicową wrażliwość i nie był akceptowany w Delegaturze Solidarności. Był to znakomity współpracownik, lojalny, uczciwy, pracowity, kreatywny, który wymyślał po nocach różne projekty i wręcz licytował się ze mną na pomysły. Często było tak, że gdy o 7 rano zjawiałem się w Urzędzie (żeby w spokoju przejrzeć korespondencję) on już był i przedstawiał kolejną koncepcję restrukturyzacji mienia gminnego, komunalizacji czy jakiś inny projekt infrastrukturalny. Ponieważ mój wniosek o jego odwołanie nie wchodził w rachubę, to postanowiono zaatakować jego rodzinę (babcię, ojca), wtedy nie wytrzymał i sam złożył rezygnację.

Wyczuwałem więc zagęszczającą się atmosferę. Ponieważ wiedziałem, że Pani Sekretarz Gminy jest aktywnym członkiem Solidarności i często bywa na zebraniach w Delegaturze, to czasami specjalnie rozmawiając z panią Sekretarz, mówiłem o pewnych sprawach licząc na to, że zostaną Delegaturze przekazane. Niestety nie miało to najmniejszego znaczenia. Czarny PR był robiony metodycznie bez względu na to, jakie informacje o Urzędzie docierały do Delegatury.

Kiedyś mój zastępca powiedział mi lojalnie, że zapytano go w Delegaturze, czy przyjąłby funkcję burmistrza, gdyby doszło do mojego odwołania? – lojalnie mi o tym powiedział, co bardzo sobie ceniłem. Odnosiłem też wrażenie, że to, co się dzieje na posiedzeniach Zarząd jest referowane (czasami tendencyjnie) w Delegaturze Solidarności, niestety nie mogłem temu przeciwdziałać, gdyż zmiana na stanowisku Sekretarza Gminy ze względów politycznych była niemożliwa. W ten oto sposób w skrajnie trudnych warunkach politycznych Urząd Miasta i Gminy wykonywał gigantyczną robotę samorządową.

Ze strony Delegatury nie było to „kierowanie z tylnego siedzenia samochodu”, jak w przypadku późniejszego AWS, była to próba politycznego rządzenia Gminą z biurka po przeciwnej stronie Rynku w Myślenicach.

W obliczu tak trudnej sytuacji politycznej, aż dziw bierze, ze tyle udało nam się zrobić w stosunkowo krótkim czasie. Ponieważ nie ma miejsca na zbytnie rozwodzenie się, to załatwione sprawy ujmę w punktach, i tak:

Dokonaliśmy restrukturyzacji i transformacji Urzędu Miasta i Gminy (opracowanie i przetestowanie nowej struktury organizacyjnej, nowych zakresów obowiązków, kompetencji i odpowiedzialności urzędników, nowych przepływów informacyjno-decyzyjnych). Na szczególną uwagę zasługuje opracowanie nowych statutów i regulaminów organizacyjnych podmiotów organizacyjnych i gospodarczych, których organem założycielskim była Gmina.

Bezkonfliktowe wdrożenie nowych zasad i form budżetowania zadań Gminy i ich realizacji (nowe procedury księgowe, sposobu wydawania publicznych pieniędzy oraz sposobu kontrolowania wydatków – zwłaszcza subwencji i dotacji).

Płynne przejęcie przez Gminę szkół i przedszkoli oraz zapewnienie płynności i ciągłości ich finansowania (w tym opracowanie nowych statutów oraz nowych regulaminów organizacyjnych). Na ten cel wzięliśmy bardzo ryzykowny, krótkoterminowy kredyt w kwocie 400mln - i się udało!

Bezkonfliktowy podział Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej (przekazanie jego części Gminie Dobczyce), z uniknięciem sporów i kłótni (wymagało to roztropnego wyważenia granicy pomiędzy interesem Gminy Myślenice a roszczeniami i pretensjami Gminy Dobczyce).

Komunalizacja MPWiK w Myślenicach (przejęcie części majątku MPWiK w Krakowie). Zrobiliśmy to wyjątkowo szybko i kompetentnie, zarówno pod względem prawnym jak też organizacyjnym z korzyścią dla Gminy Myślenice.

Przejęcie od Spółki Imos-Wawel z Krakowa kompleksu hotelowego oraz kempingu na Zarabiu. W efekcie Gmina dostała za przysłowiową lampkę wina bardzo cenne i rozwojowe tereny na Zarabiu.

Restrukturyzacja i podział Przedsiębiorstwa Budownictwa Komunalnego, wydzielenie jego części i przekazanie tej części w 7-letni leasing prywatnym inwestorom, co stało się zalążkiem powstania w Myślenicach dużej firmy kablowo-telekomunikacyjnej Tele-Fonika (miejsca pracy i podatki dla Gminy). Mogę śmiało powiedzieć, że to dzięki mnie Tele-Fonika jest w Myślenicach! Była to pierwsza w Województwie Małopolskim taka umowa leasingowa zaproponowana przez Gminę, byliśmy za nią chwaleni przez Wojewodę Małopolskiego.

Uporządkowanie i doprowadzenie do heraldycznej poprawności herbu Myślenic, który posiadał mankamenty heraldyczne. Pracę tę znakomicie wykonał Pan Profesor Jacek Jędo z Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (prywatnie mój przyjaciel).

Odbudowa i nadanie nowego wymiaru i nowych impulsów partnerstwu Myślenic z miastem Luedenscheid w północnej Nadrenii-Westfalii. Rozbudowa tego partnerstwa o stałe kontakty szkół oraz grup sportowych a także o kontakty zwykłych obywateli i rodzin.

Zorganizowanie w październiku 1991 w Myślenicach Konferencji Polsko-Niemieckiej na temat „Perspektyw rozwoju demokracji lokalnej oraz racjonalizacji zarządzania Gminą” Na tej konferencji po raz pierwszy została w Polsce przedstawiona „koncepcja koncernowa organizacji i zarządzania gminą”. Niestety cennych wniosków płynących z tej konferencji nie udało nam się wdrożyć w życie (przerwanie mojej kadencji w roku 1992).

Opracowanie przez Gminę na zlecenie Wojewody Małopolskiego opinii prawnej dotyczącej konfliktu kompetencyjnego w samorządzie Gminy Kraków. Myślenice zostały w ten sposób wyróżnione spośród wszystkich gmin Małopolski. Ekspertyza została wykonana wzorowo i modelowo przez Pana mgra Lucjana Niepsuja – radcę prawnego Urzędu.

Pozyskanie 2 miliardów złotych z Wojewódzkiego Funduszu Ekologicznego na budowę nowej kotłowni na osiedlu 1000-lecia (dostaliśmy te środki jako jedyna gmina w Małopolsce).

Są to tylko najważniejsze sprawy, które udało się załatwić z sukcesem. Było jeszcze przede wszystkim szereg projektów infrastrukturalnych, jak remonty i przebudowy ulic i placów, a zwłaszcza pozyskanie 400 milionów złotych na gazyfikację Głogoczowa.

I na koniec sprawy zabawne. Po komunalizacji MPWiK w Myślenicach i po wykonaniu etapu inwestycji w oczyszczalni ścieków przyjeżdżał wojewoda. Przy ulicy ustawiono stolik, przykryty obrusem, przy którym stała szklanka wody, wstęga. Okazało się, że na pół godziny przed przyjazdem wojewody, ktoś ten stolik ... ukradł. Niestety się nie znalazł i trzeba było szybko zdobyć nowy stolik (i go dobrze pilnować!), żeby uniknąć kompromitacji.

Sympatyczne nieporozumienie zdarzyło się też kiedyś u „hrabiego” (Grafa) Konopki w Głogoczowie. W Restauracji Nowina był uroczysty bankiet z okazji zakończenia pobytu delegacji z Luedenscheid. Na bankiet przybył też Pan Konsul Generalny RFN z Krakowa. Konsul podobno zawsze w restauracji Nowina jadał specjalnie przyrządzonego pstrąga. Ja siedziałem obok konsula i kelner przyniósł pstrąga, ale podał go mnie. Ja nie znając upodobań konsula, zjadłem tego pstrąga. Konsul czekał i czekał, w końcu jakiś pracownik konsulatu poszedł interweniować. Przychodzi sam „Graf” Konopka i patrzy, że pstrąga kończy właśnie konsumować burmistrz. Okazało się, że w kuchni był „na stanie” tylko jeden pstrąg i Konsul oczywiście nie mógł już zjeść takiego dania. Zaproponowano mu ... kołduny litewskie, które skonsumował bez przekonania. Nie wiem czy podpadłem za to „Grafowi” Konopce. Od 19 lat nie było okazji się spotkać.

Generalnie moją pracę w Myślenicach oceniam pozytywnie. Współpraca z takimi ludźmi jak Zbyszek Papierz, Andrzej Cyrek, Zigniew Kutryba, Jan Węgrzym czy Lucjan Niepsuj, dawała satysfakcję i poczucie dobrze wykonanej pracy. Niestety rodząca się nowa samorządność lokalna miała również ciemne strony, które wynikały z bezpardonowej walki o władzę oraz takich działań, głównie zinstytucjonalizowanej Solidarności, które nie tylko nie miały wiele wspólnego z demokracją, ale wręcz tej demokracji szkodziły.

Pragnę na koniec życzyć wszystkim mieszkańcom Myślenic pomyślnego rozwoju Miasta i Gminy oraz tego, by demokracja lokalna była rzeczywiście demokracją lokalną i by działała nie tylko w ich interesie ale także przy ich udziale.

Cząstka mojego życia oraz serca i uczuć na zawsze pozostała w Myślenicach…

Tak się składa, że moja starsza córka Magdalena jest lekarzem rodzinnym w ... Głogoczowie. Jak dotąd jej „współpraca” z Gminą Myślenice i społecznością lokalną Głogoczowa układa się bardzo dobrze. Jak z tego widać, następne pokolenie Moszumańskich, kontynuuje swoje pozytywne związki z Myślenicami.