Będąc burmistrzem nie można być solistą...

Będąc burmistrzem nie można być solistą...
Będąc burmistrzem nie można być solistą

Minęło 10 lat sprawowania funkcji burmistrza miasta i gminy Myślenice przez Macieja Ostrowskiego. Jubileusz skłania do pewnych podsumowań i refleksji, którymi podzielił się na naszych łamach

 

Które z wydarzeń w ciągu tych 10 lat uważa Pan za kluczowe dla miasta i gminy Myślenice?

- Każde z realizowanych zadań i inwestycji są często kluczowe dla Mieszkańców naszej gminy choćby długo oczekiwany chodnik, droga, których wybudowaliśmy setki kilometrów. Dla mnie jako włodarza nasuwają się kluczowe inwestycje takie jak rewitalizacja Zarabia, strefa przemysłowa, tak potrzebne i zaniedbane dotychczas inwestycje wodno-kanalizacyjne czy śmieciowe. Kiedy 10 lat temu obejmowałem urząd burmistrza po rezygnacji Stanisława Kota miałem tylko - jak huczała opozycja - administrować gminą, bo na nic nie ma pieniędzy, a gmina jest ogromnie zadłużona.

W ciągu 10 lat udało się zrobić bardzo dużo, a dzięki funduszom unijnym nawet więcej niż się wtedy spodziewałem. Docierają do mnie głosy o tym, że w końcu odżyło Zarabie, dzięki takim inwestycjom jak stacja narciarska, park miejski, korty, Centrum Sportu i Rekreacji, z którego usług korzysta coraz więcej grup sportowych. Tylko w ubiegłym roku obozowały u nas 32 drużyny sportowców. To wszystko świadczy o tym, że Myślenice stają się miasteczkiem sportu i aktywnego wypoczynku. To cieszy.

10 lat temu nie przypuszczałem, że uda nam się nadrobić zaległości w budowie kanalizacji i wodociągów. Stopień skanalizowania gminy wzrósł z 50 do 98%. To inwestycje niewidoczne dla oka, stąd pewnie do tej pory były odsuwane na dalszy plan.

 

Które z podjętych na przestrzeni tych lat decyzji podejmował Pan z najwyższym trudem, które z problemów rozwiązałby Pan w inny sposób?

- Najtrudniejsza - choć z perspektywy czasu w dalszym ciągu uważam, że słuszna, była decyzja o budowie zakładu zagospodarowania odpadów na miejscu starego wysypiska śmieci. Decyzja mocno oprotestowana przez grupę ludzi, która przekazując nieprawdziwe informacje mieszkańcom zaburzała obraz naszych planów inwestycyjnych.

Pamiętam porozklejane po całym mieście mapy z zakreślonym obszarem wielkości wysypiska, kilkakrotnie razy większym niż w rzeczywistości, zebrania, anonimy rozdawane pod kościołem, kontrole, aż po sprawę w prokuraturze, którą osobiście przeżyłem najbardziej. Z doniesień do prokuratury trwających dwa, trzy lata, od których włos mi się jeżył na głowie prokurator postawił zarzut „zniszczenia dokumentu”. Na szczęście zostałem oczyszczony z zarzutów. Dzisiaj – mimo tego, że sprawa śmieci odebrała mi dobrych parę lat z życia podjąłbym taką samą decyzję. Jestem przekonany że w perspektywie najbliższego czasu mieszkańcy przekonają się, że była ona słuszna.

Inaczej z pewnością rozwiązałbym pewnie sprawę PKSu. Gdy ówczesny wojewoda poinformował mnie, że PKS w Myślenicach będzie zlikwidowany a grunty przy Zakopiance sprzedane, przejęcie przez nas PKSu wydawało się jedynym słusznym krokiem. Wspólnie z pracownikami utworzyliśmy spółkę ratując miejsca pracy i komunikację. Nie udało się nam jednak uporać z długami przedsiębiorstwa i jego rentownością, dlatego parę lat później oddaliśmy PKS w ręce doświadczonego przewoźnika jakim jest MPK Łódź. Jednak i ta firma nie jest w stanie poradzić sobie z prowadzeniem transportu na naszym terenie i ma problemy finansowe. Przedłużyliśmy funkcjonowanie PKSu o kilka lat - jednak dzięki tej decyzji dzisiaj jestem obarczany za wszystkie problemy PKSu i komunikację. Gdybym kilka lat temu nie zrobił nic, to pewnie nie musiałbym dzisiaj dźwigać tego ciężaru.

Z perspektywy obecnego doświadczenia, jakich rad i wskazówek udzieliłby Pan sobie obejmującemu urząd 10 lat temu?

- Odporności na krytykę, czego nawet z biegiem lat nie można się nauczyć, wytrwałości i dialogu, który prowadzę ale zawsze jest go dla części społeczeństwa mało. Na pewno wcześniej powołałbym zastępcę , obecnie dyrektor Mieczysław Kęsek bardzo dobrze spełnia swoją rolę. Podział obowiązków pozwala mi na jeszcze większy kontakt z mieszkańcami niż dotychczas. Będąc burmistrzem nie można być solistą - mam to szczęście, że działam w zespole doświadczonych, chętnych do pracy ludzi służących dobrą radą. To moi najbliżsi szefowie wydziałów, prezesi spółek, inspektorzy. Nigdy nie można zapomnieć o wielkim wsparciu Rady Miejskiej w każdej kadencji, mimo że zawsze istniała opozycja - to było także zaufanie do burmistrza. Jerzy Grabowski - przewodniczący Rady Miejskiej też właśnie obchodzi swoje 10 lecie służby w Radzie Miejskiej. W nim mam wielką podporę. Muszę także tutaj podziękować radnym za współpracę.

Jak postrzega Pan Myślenice sprzed dekady w momencie objęcia funkcji burmistrza z obecnym obrazem miasta?

Zmieniło się i to bardzo dużo. Biorąc pod uwagę budżet gminy i jej zadłużenie jakim dysponowałem 10 lat temu nawet nie marzyłem, że uda nam się aż tyle. 10 lat temu sytuacja w jakiej znalazł się myślenicki samorząd przerosła ówczesnego burmistrza, który po kilku miesiącach sprawowania władzy zrezygnował ze swojej funkcji. Ja nie ukrywam, trafiłem także na dobry czas, w którym skutecznie wykorzystaliśmy środki unijne. W sumie dla gminy udało się pozyskać blisko 200 mln zł dotacji. Większość inwestycji jest sfinansowana z budżetu Unii Europejskiej w 70 %. Nie udało by się to bez mojego doświadczenia w pracy w samorządzie, a także ciągłości władzy, która pozwoliła zrealizować założone wcześniej cele i projekty. Czasami 4 lata to zbyt mało aby zrealizować swoje plany. Kiedyś, przed laty samorząd realizował jedną, dwie inwestycje w kadencji. Tu wiedziałem, że ten okres będzie najważniejszy pod względem pozyskiwania funduszy i realizowania dużych projektów tak Myślenicom potrzebnych jak strefa przemysłowa, rewitalizacja Zarabia czy kanalizacja. Dlatego jeszcze raz dziękuję Mieszkańcom za zaufanie.

Z wieloma osobistościami przyszło Panu współpracować, spotykać się. Jakie postaci i sytuacje szczególnie zapadły w pamięci i dlaczego? Czy przez ten okres utkwiły Panu w pamięci jakieś zabawne sytuacje i anegdoty w związku z piastowanym urzędem?

To prawda. Choć praca w samorządzie to służba i tak naprawdę ciągłe problemy, to w przeciągu tych 10 lat miałem zaszczyt współpracować z wieloma autorytetami w dziedzinie samorządu. Niestety, część z nich zbyt wcześnie odeszła z tego świata - myślę w szczególności o Marku Nawarze, który był moim serdecznym przyjacielem i jednocześnie nauczycielem czy o Teresie Jednaka - szefowej Solidarności, która uczyła mnie wrażliwości społecznej i dialogu . W swoim telefonie służbowym nie kasuję ich telefonów, choć wiem, że już niestety nigdy do mnie nie zadzwonią. A tych telefonów jest coraz więcej.

Czy bierze Pan pod uwagę opcję kolejnego kandydowania na burmistrza w przyszłorocznych wyborach samorządowych?

Pracuję dzisiaj, tu i teraz. Decyzję podejmę w odpowiednim czasie…

Stanisław Cichoń Stanisław Cichoń Autor artykułu

Jeden z założycieli Gazety Myślenickiej. W latach 2003-2014 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Był człowiekiem zarażającym nie tylko uśmiechem i entuzjazmem, ale i swoją pasją do rodziny, przyrody, edukacji, sportu i życia. Zmarł w nocy z 22 na 23 listopada 2014 roku.