Którędy pojadą downhillowcy?

Którędy pojadą downhillowcy?
Kwietniowe zawody Diverse Downhill Contest, fot. Kazimierz Marszałek

„W związku ze zniszczeniem trasy downhillowej na Chełmie piszę do was z prośbą o nagłośnienie sprawy. Błagam w imieniu wszystkich rajderów uratujcie nam trasę!” – pisał do nas jeden z Czytelników.

- Trudno mówić o zamknięciu tras, ponieważ one nigdy nie były oficjalnie otwarte – odpowiada Nadleśnictwo

W maju na portalu dh-zone.com można było przeczytać o dewastacji tras zjazdowych na górze Chełm. Jak pisali autorzy artykułu: „W ostatnich kilku dniach doszło do bezprawnego zniszczenia tras rowerowych na górze Chełm w Myślenicach. Większość przeszkód zamieniła się w zupełny bałagan na terenach lasu. Winę za obecną sytuację ponosi myślenickie Nadleśnictwo”. Na forum i w komentarzach umieszczanych pod tekstem znalazły się opinie rowerzystów na temat nadleśnictwa i jego postępowania. Rowerzyści nie przebierali w słowach, a kilka dni później otrzymaliśmy maila z prośbą o pomoc i nagłośnienie sprawy. „Ratujcie nam trasę!” - prosił jeden z Czytelników.

Nigdy nie były oficjalne

Swoją rzekomo nielegalną działalność wyjaśnił nam Mariusz Bartosiewicz, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Myślenice. - Trudno mówić o zamknięciu tras, ponieważ one nigdy nie były oficjalnie otwarte. Do tej pory działały nieoficjalnie. Nadleśnictwo miało umowę z Urzędem Miasta i Gminy w ramach bezpłatnie udostępnianej trasy ogólnodostępnej, która rozciąga się od górnej stacji kolei do dolnej stacji wyciągu, graniami po granicy Myślenic i Stróży. Częściowo wzdłuż tej trasy funkcjonowała trasa downhillowa na której rowerzyści sami wznosili sobie obiekty będąc przekonanymi, że to jest legalne. Ale nie było.

Rowerzyści jeździli w sposób nieograniczony, a to powodowało erozję gleby i zniszczenia runa. Downhill to sport ekstremalny, który powoduje konkretne zniszczenia w lesie i nie można się godzić na jazdę po nie wyznaczonych wcześniej trasach, zwłaszcza, że są to lasy ochronne. Musieliśmy zareagować, bo sport uprawiany w ten sposób wpływa na środowisko leśne – tłumaczy zastępca nadleśniczego.

Problem polegał na tym, że wyciąg krzesełkowy obsługiwany przez firmę Eco-Sport dowoził downhillowców przez cały sezon na górę Chełm, a ci korzystali z tras, które udostępniane były tylko na czas organizowanych zawodów, niszcząc według nadleśnictwa tereny leśne. Do sprawy wrócono po kwietniowych zawodach Diverse Downhill Contest inaugurujących sezon zjazdowy, do których zgłosiła się rekordowa liczba 449 zawodników. Po nich Nadleśnictwo rozpoczęło rozbiórkę skoczni i ramp, które powstawały na tym terenie.

- W piątek, 15 maja Nadleśnictwo weszło na trasę tzw. „pucharówkę” i „contestówkę” i zniszczyło kilka elementów. Uważam, że zniszczenia są niewielkie. Zrobiła się z tego afera w internecie, a rozbiórce uległy te przeszkody, które budowali zawodnicy na własną rękę i bez konsultacji z nami – mówi Michał Łapa, prezes Myślenickiego Towarzystwa Cyklistów, sprawującym opiekę nad trasą.

Droga do kompromisu

Po usunięciu przeszkód przez nadleśnictwo, zorganizowano wizję lokalną w której udział wzięli reprezentanci Urzędu Miasta, Nadleśnictwa, firmy Eco-Sport i Myślenickiego Towarzystwa Cyklistów.

- Szliśmy od samego dołu z mapą. W czasie inspekcji okazało się, że trasa pucharowa jest źle naniesiona i nie powinna przebiegać w tym miejscu jak ustaliliśmy to 10 lat temu. Trasa na mapie nie pokrywała się z tą w terenie. Kiedy doszliśmy na samą górę do trasy Downhill Contest okazało się, że Nadleśnictwo ma więcej uwag. Po pierwsze chodzi o to, że Eco-Sport włącza kolejkę i ludzie jeżdżą po tzw. „contestówce” poza zawodami, a spółka zarabia na tym pieniądze mimo, że trasa nie znajduje się na ich terenie – opowiada Michał Łapa z MTC.

- Wizja lokalna potwierdziła, że usunięte przez nas przeszkody znajdowały się poza trasą ogólnie dostępną i funkcjonowały ,,na dziko”. Nie jesteśmy przeciwko uprawianiu sportu, jednak według nas istnieją rozwiązania alternatywne i nigdzie nie jest powiedziane, że downhill musi odbywać się w lesie. Uważamy, że świetnie nadaje się do tego teren nieczynnej w lecie nartostrady, gdzie można wybudować najazdy, skocznie i rampy bez żadnych zastrzeżeń i ingerencji w las. Taka trasa nie będzie powodować erozji gleby, uszkodzeń runa, czy drzew, a jej stworzenie wymaga jedynie uzgodnień, dobrej woli i niewielkich nakładów finansowych. Jeśli zostanie wytyczona poza lasem, nie będziemy stawiać przeszkód w jej funkcjonowaniu – deklaruje Mariusz Bartosiewicz, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Myślenice.

Na początku czerwca grupa rowerzystów związanych MTC ruszyła w las, aby wyznaczyć przebieg trasy. Wstępny plan obejmuje trasę pod stokiem nr 2 i nie będzie kolidować z trasą narciarską, dzięki czemu nie trzeba będzie jej modyfikować w sezonie zimowym. Na razie plan obejmuje jedną linię z szeregiem przeszkód.

MTC już dzisiaj myśli o kolejnych dwóch trasach freeridowych, gdzie warunki dostosowane będą dla sportowców, którzy dopiero nabierają umiejętności. – Na każdej przeszkodzie będzie można się zatrzymać, wrócić i spróbować pokonać ją kilka razy i na różne sposoby. Planujemy również budowę bike parku w którym znajdzie się kilka tras dla bardziej i mniej zaawansowanych, drewniane mostki, równoważnie i drabinki. Urząd Miasta dał nam 9 tys. zł dotacji. Te pieniądze chcemy przeznaczyć na łuki, które znajdą się na terenie lasu, tak aby Eco-sport finansował prace na swoim terenie, a my sfinansujemy łuki w lesie – o planach mówi Michał Łapa.

Na razie wyznaczona trasa czeka na akceptację ze strony Nadleśnictwa.

Piotr Jagniewski Piotr Jagniewski Autor artykułu

Reporter, redaktor, fotograf. Lubi dobrze opowiedziane historie i ludzi z pasją, którzy potrafią się nimi dzielić. Z gazetą związany w latach 2006-2018. W latach 2014-2018 pełnił funkcję redaktora naczelnego. (REPORTAŻ, WYWIAD, WYDARZENIA, LUDZIE, SAMORZĄD)